Autor: Alicja Maria Kowalska
Blog „Wielki Świat, Kuchenny Blat”
Zanim powstała Instagramowa estetyka, zanim pojawiły się supermodelki, zanim moda zaczęła się ruszać i tańczyć przed obiektywem — była ona. Jedna fotografia. Zrobiona w 1913 roku. I on – pierwszy fotograf mody w historii Vogue’a: baron Adolf de Meyer.
To właśnie jego historia otwierała paryską wystawę „Narodziny mody: 100 lat fotografii Condé Nast”, którą zobaczyłam dekadę temu w Palais Galliera. I od której – być może – wszystko się zaczęło.
Światło i marzenie
To było zdjęcie pełne blasku: Gertrude Vanderbilt Whitney, piękność z wyższych sfer i mecenaska sztuki, stała w perskim kostiumie, z nosem dumnie zadartym w górę. Przypominała nie modelkę, ale posąg. Tak właśnie de Meyer widział modę – nie jako ubranie, ale jako scenę, marzenie, mit.
W czasach, gdy magazyny wciąż kochały rysunki, a zdjęcia wydawały się zbyt surowe, baron de Meyer stworzył obrazy, które wyglądały jak utkane ze światła. Były jak sen, jak wspomnienie z poprzedniego życia. Tiule błyszczały, refleksy tańczyły na szkłach, a kobiety – były jak zjawy z innego świata.
Kim był pierwszy fotograf mody?
Adolf de Meyer urodził się w Paryżu. Miał niemieckiego, żydowskiego ojca i szkocką matkę. Był nieukrywającym się homoseksualistą, mistykiem, spirytystą, uwodzicielem i performatywnym dandysiem. Ożenił się „dla pozorów” z byłą modelką, Olgą Caracciolo, której ojcem chrzestnym był książę Walii. Ich wspólne życie przypominało operetkę w stylu Art Nouveau: futra, turbany, salony, pióra czaple, a w tle – spirytystyczne seanse i towarzyskie skandale.
Ale to, co naprawdę definiowało de Meyera, to sposób, w jaki patrzył na kobiety przez aparat. Dla niego nie były klientkami, ani nawet modelkami – były bohaterkami. Przenosił je z codzienności do świata fantazji.
Kontrakt, który zmienił historię
Kiedy wybuchła I wojna światowa, de Meyer – oskarżany o szpiegostwo – uciekł z Europy do Ameryki. Tam czekał już na niego Condé Nast, twórca imperium wydawniczego, który podpisał z nim legendarny kontrakt: 100 dolarów tygodniowo i pełna wyłączność dla Vogue’a i Vanity Fair.
To właśnie ten moment uznaje się za narodziny fotografii mody jako samodzielnego medium. De Meyer nie tylko robił zdjęcia ubrań — on budował opowieści, które miały rozbudzać pragnienia.
W latach 1914–1922 jego styl całkowicie zdominował Vogue’a. Fotografia mody stała się nie dokumentacją rzeczywistości, ale kreacją marzenia.
Czy to jeszcze fotografia?
Dziś, w epoce AI-generated fashion imagery, gdy zdjęcia powstają bez udziału światła, tylko na podstawie danych, pytamy coraz częściej:
👉 czy fotografia stworzona przez sztuczną inteligencję to jeszcze fotografia?
Słowo photographia znaczy przecież dosłownie: pisanie światłem. A zdjęcia barona de Meyera były właśnie takie – malowane światłem. Każdy błysk był jak pociągnięcie pędzla. Każdy cień – jak zasłona w teatrze iluzji.
Dlaczego wybrałam właśnie jego?
Bo to właśnie u de Meyera po raz pierwszy fotografia mody przestała być odbiciem, a stała się wyobrażeniem.
Bo nie udawał, że chodzi o dokument. Chodziło o fantazję.
I w tym właśnie — w tej teatralnej, pełnej blasku iluzji — było coś niezwykle szczerego.
Czy to jeszcze moda, czy już sen?
Dziś, kiedy patrzę na jego zdjęcia sprzed ponad stu lat, widzę w nich coś więcej niż styl. Widzę spojrzenie, które zmieniło bieg historii. I dlatego, gdy myślę o fotografii mody — zaczynam od niego.
💬 A Ty? Które spojrzenie mody zapamiętałaś na zawsze?
Podziel się w komentarzu — i posłuchaj pełnego odcinka podcastu „Wielki Świat, Kuchenny Blat” o początkach fotografii mody. Znajdziesz go na wszystkich platformach podcastowych.